Back to Writings Page

 

The Egg

By: Andy Weir

Translation: Piotr Brzeski

 

Byłeś w drodze do domu kiedy umarłeś.

Był to wypadek samochodowy. Nic szczególnie ciekawego, ale mimo wszystko śmiertelny. Zostawiłeś po sobie żonę oraz dwójkę dzieci. Śmierć była szybka i bezbolesna. Próbowano cię uratować lecz nadaremnie. Wierz mi, dla ciebie lepiej. Twoje ciało zostało kompletnie roztrzaskane.

Wtedy spotkałeś mnie.

Co… co się stało?” zapytałeś. “Gdzie jestem?”

Umarłeś” powiedziałem rzeczowo. Nie ma sensu owijać w bawełne.

Pamiętam… Ciężarówka wpadła w poślizg…”

Tak” powiedziałem.

 “Ja… Umarłem?”

Tak. Nie przejmój się. Wsztscy umierają” powiedziałem.

Rozejżałeś się. Ujżałeś nicość. Tylko ty i ja. “Co to za miejsce?” zapytałeś „Czy to zaświaty?”

Mniej więcej” powiedziałem.

Jesteś bogiem?” zapytałem.

Tak” odpowiedziałęm. “Jestem Bogiem.”

Moje dzieci... Moja żona...” powiedziałeś.

Co z nimi?

Co się z nimi stanie?

To mi się podoba” powiedziałem. “Dopiero co umarłeś, a twoje myśli pobiegły w stronę rodziny. Dobra rzecz.”

Spojżałeś na mnie zafascynowany. Dla ciebie nie wyglądałem na Boga. Wyglądałem jak zwykły człowiek. Może jakiś mglisty autorytet. Bardziej nauczyciel niż wszechmogący.

Nie martw się” powiedziałęm. “Dadzą sobie radę. Dzieci zapamiętają cię jako idealnego pod każdym względem. Nie miały czasu żeby zrodzić do ciebie pogardę. Żona na zewnątrz będzie płakać, ale w duszy będzie czuła ulgę. Szczerze mówiąc wasze małżeństwo było w rozsypce. Jeżeli cię to pocieszy to wiedz, że będzie się czuła winna z powudu swej ulgi.”

Aha” powiedziałeś. “Więc co teraz? Pójdę do nieba, do piekła, czy co?”

Ani jedno ani drugie” powiedziałem. “Odrodzisz się.”

A” powiedziałeś. “Więc Hindusi mieli racje.”

Wszystkie religie mają w pewnym sensie racje” powiedziałem. “Chodź ze mną.”

Podążyłeś za mną w nicość.

Gdzie idziemy?”

Nigdzie” powiedziałem. “Lubię chodzić podczas rozmowy”

Po co więc?” zapytałeś. “Kiedy się odrodzę będę tylko niezapisaną tablicą, tak? Dzieckiem. Wszystkie doświadczenia i wszystko co osiągnąłem w tym życiu nie będzie miało znaczenia.”

Nieprawda!” powiedziałem. “Masz w sobie całą wiedzę i doświadczenie wszystkich swoich poprzednich żyć. Poprostu ich w tej chwili nie pamiętasz.”

Zatrzymałem się i złapałem cię za ramiona.

Twoja dusza jesta o wiele wspanialsza, piękniejsza i większa niż mógł byś sobie wyobrazić. Ludzki umysł może pomieścić jedynie małą cząstkę tego czym jesteś. To tak jak wetknięcie palca do szklanki wody by sprawdzić czy jest zimna czy gorąca. Wkładasz małą cząstkę siebie w naczynie, a kiedy ją wyjmujesz zdobywasz całe zdobyte przez nią doświadczenie.

Byłeś człowiekiem przez ostatnie 48 lat więc jeszcze nie zdążyłeś się rozciągnąć i nie poczułeś swojej olbrzymiej świadomości. Jeżeli rozmawiali byśmy wystarczająco długo, wszystko byś sobie przypomniał. Nie ma jednak sensu robienie tego pomiędzy wszystkimi życiami.”

Ile w takim razie razy już się odradzałem?

Wiele. Bardzo wiele. I to w bardzo wiele różnych żyć” powiedziałem. “Tym razem będziesz chińską wieśniaczką w 540 roku po Chrystusie.”

Że co?” wyjąkałeś. “Wysyłasz mnie do przeszłości?”

Teoretycznie. Czas w sposób jaki go rozumiesz istnieje wyłącznie w twoim wszechświecie. Z miejsca z którego ja pochodzę sprawy wyglądają trochę inaczej.”
“Z miejsca z którego ty pochodzisz?” zaptyałeś.

Pewnie” wyjaśniłem. “Skądś pochodzę. Skądinąd. I są inni do mnie podobni. Wiem, że chciał byś wiedzieć jak tam jest, ale szczerze mówiąc nie zrozumiał byś.”

Aha” powiedziałeś lekko zawiedziony. “Ale czekaj. Jeżeli odrodzam się w innych miejscach w czasie to mogłem kiedyś spotkać sam siebie.”

Pewnie. Dzieje się tak cały czas. Obydwa życia świadome są jedynie samych siebie więc nawet nie wiesz, że to się dzieje.”

Po co to wszystko?

Naprawdę?” zapytałem. “Naprawdę? Pytasz mnie o sens życia? Czy to nie trochę banalne?”

To bardzo sensowne pytanie” nalegałeś.

Spojżałem ci w oczy.

Sensem życia, powodem dla którego stworzyłem cały ten wszechświat jest umożliwienie ci dorośnięcia.”

Mówisz o ludzkości? Chcesz żebyśmy dorośli?

Nie. Tylko ty. To dla ciebie stworzyłem ten świat. Z każdym życiem rośniesz, dojżewasz i stajesz się mądrzejszy.”

Tylko ja? A co z resztą?”

Nie ma nikogo innego” powiedziałem. “W tym wszechświecie jesteśmy tylko ty i ja.”

Wlepiłeś we mnie puste spojżenie. “A wszyscy ludzie na Ziemi...”

Wszyscy to ty. Twoje różne wcielenia.”

Czekaj. Jestem każdym!?”

Zacztnasz rozumieć.” powiedziałem gratulując ci klepnięciem po plecach.

Jestem każdym kto kiedykolwiek żył?”

Lub będzie żył, tak.”

Jestem Abrahamem Linkolnem?

I Johnem Wilkesem Boothem” dodałem.

Jestem Hitlerem?” powiedziałeś wzburzony.

I milionami, które uśmiercił.”

Jezusem?”

I każdym kto za nim podążał.”

Zamilkłeś.

Za każdym razem kiedy kogoś krzywdziłeś” powiedziałem. “Krzywdziłeś sam siebie. Każdy miłą rzecz robiłeś również sam sobie. Każdy szczęśliwy i smutny moment jaki każdy z ludzi doświadczył lub doświadczy, był lub będzie doświadczony przez ciebie.”

Zastanowiłeś się dłuższą chwilę.

Dlaczego?” zapytałeś. “Po co to wszystko?”

Ponieważ kiedyś staniesz taki jak ja. Tym wałaśnie jesteś. Jednym z mojego gatunku. Jesteś moim synem.”

Łał” powiedziałeś z niedowierzaniem “Mówisz, że jestem bogiem?”

Nie. Jeszcze nie. Jesteś płodem. Ciągle rośniesz. Gdy przeżyjesz wszystkie ludzkie życia wszech czasów urośniesz wystarczająco by się narodzić.”

Więc cały wszechświat” powiedziałeś. “To tylko…”

Jajko” odpowiedziałem. “Nadszedł czas byś rozpoczął swoje kolejne życie.”

I posłałem cię w drogę.